Zabudowania

  Na zdjęciu satelitarnym Boczkowic widnieje wśród szachownicy pól prostokąt ciemnej, zwartej zieleni. Jego granice obejmowały niegdyś park, sad i dziedziniec folwarku wraz z zabudowaniami. Dzisiaj jedyną pozostałością po dawnej zabudowie jest część mieszkalnego budynku nazywana w przeszłości nowym dworem. W rodzinnym archiwum przetrwało kilka fotografii nieistniejących już obiektów i wyblakła akwarela namalowana szkolnymi farbkami z lat wojny przez Tadeusza Dyoniziaka, ciotecznego brata wnuczek sędziego Stanisława Kazimierza Stępkowskiego. Skąpe informacje przynoszą akta Dyrekcji Ubezpieczeń Wsi Boczkowice z lat 1846 – 1862 (AP Kielce; sygn.23). Nie zachowała się żadna dokumentacja, z której wynikałyby wymiary i rozwiązania techniczne budynków. Załączone szkice rzutu poziomego dworu oraz plan sytuacyjny środkowej części folwarku noszą zatem charakter wyłącznie poglądowy. Wymiary pomieszczeń mieszkalnych przyjęto na podstawie zapamiętanych z dzieciństwa umeblowań, dystansów i proporcji. Plan sytuacyjny – również z pamięci. W tym przypadku, jako bardziej miarodajne niż o wymiarach, należy uznać relacje na temat rozwiązań technicznych, gdzie liczby nie grają roli.

Dwór boczkowicki
Rzut dworu boczkowickiego.

  O pięknie architektury dworu mówić by trudno. O jego uroku decydowało jedynie bogactwo zieleni otaczającego parku i festony dzikiego wina, które oplatały drewniany ganek przy głównym wejściu i rozchodziły się symetrycznie dekorując frontową elewację starego dworu. Mówiono „stary dwór”, „nowy dwór”, bo różniły się wiekiem. Ów pierwszy wzniesiono zapewne na przełomie XVIII i XIX wieku, drugi - o sto lat później. Wzajemnie usytuowano je prostopadle w kształcie litery T. Obydwa były dwutraktowe. Mury pierwszego wykonano z białego kamienia wapiennego, drugiego – chyba z ceramicznej cegły. Konstrukcja ich stropów gładkich, z wsuwką i podsufitką była z drewna, podobnie jak konstrukcja dachów krytych papą. Co do pokrycia starego dworu zaznaczyć przy tym warto, że, wbrew zasadom sztuki budowlanej, papę położono na połaciach poszytych gontem. – Cóż, proza sytuacji – stary dach widać przeciekał i wymagał szybkiej interwencji – Straszewskiego czy Linowskich – dzisiaj dociec nie sposób. „Nowy dwór” został podpiwniczony w części południowo - zachodniej. Mieściły się tam trzy piwnice ze stropami na dźwigarach stalowych. Poddasze tego dworu planowano pierwotnie jako mieszkalne. Miały do niego prowadzić kręcone schody stalowe z ciemnego pokoju, w którym urządzono później łazienkę. Wykończenie poddasza jako mieszkalnego nie doczekało się realizacji.

  Podłogi z desek na legarach były w całym dworze pomalowane lakierem w kolorze ochry i froterowane pastą. Stolarkę okienną i drzwiową polakierowano na biało. Sprawę ogrzewania całego obiektu rozwiązywały piece kaflowe, które w „starym dworze” wybudowano całkowicie z kolorowych, wytłaczanych kafli, zaś w „nowym” - z gładkich kafli białych, z wykończeniem barwnymi, ozdobnymi elementami jedynie krawędzi i zwieńczeń. W późniejszych latach w kilku pokojach piece przebudowano na mniej dekoracyjne, lecz o większej sprawności. Wobec braku w Boczkowicach elektrycznego prądu, oświetlenie było wówczas wyłącznie naftowe. W pokojach stały lub wisiały lampy pod mlecznymi kloszami, zamocowano też parę kinkietów. Zaś w pomieszczeniach poza pokojami korzystano z przenośnych lampek naftowych z blaszką odblaskową. Warunki życia w boczkowickim dworku zatrzymały się więc, jak widać, na poziomie wieku dziewiętnastego.

Spichlerz za zagajnikiem parku
Spichlerz za zagajnikiem parku.

  Równolegle do „starego dworu”, po przeciwnej stronie kuchennego podwórka stał mały, jednotraktowy budynek o ścianach z pobielonych dyli drewnianych. Stropy w nim były nagie belkowe, dach wysoki, drewnianej konstrukcji, kryty gontem. We wschodniej części obiektu mieściły się dwa kurniki, w zachodniej wąska „kanciapa” i tak zwana „stara kuchnia” z ceglanym trzonem kuchennym, piecem chlebowym i parnikiem do ziemniaków dla inwentarza. Na strych prowadziła drabina, lecz wstęp był zakazany z uwagi na grożący awarią stan techniczny stropu.

  Ten najstarszy, według wszelkiego prawdopodobieństwa, budynek folwarku stanowi zagadkę. Akta Dyrekcji Ubezpieczeń z połowy XIX wieku zawierają wzmiankę o dworze drewnianym. Jedynie ten obiekt odpowiadałby temu określeniu. Ponadto zachowane przy nim drzewa ozdobne oraz zwarta darń fiołków i symetrycznie rozmieszczone kępy dzielżanów od strony południowej sugerowałyby, iż należały niegdyś do ozdobnego otoczenia budynku mieszkalnego. Kazimiera Zapałowa i Stanisław Janaczek w opracowaniach przywołanych w historii folwarku, podają rysunek ponoć boczkowickiego dworu, bogatszego wprawdzie o ganek i wybudówki na dachu, lecz o bryle podobnej do budynku – zagadki. Hipotezę, że ten ostatni był tutejszym dworem gdzieś w wieku XVIII uprawdopodobniałby rząd klonów biegnący przez pola ku dworkowi prostopadle od drogi Rogienice – Dąbie. Czyżby pozostałość, ślad raczej, dawnej alei? A może w tym zagadkowym budynku mieściła się w pewnym okresie karczma przy dworze, o której wspominają źródła? Nie rozstrzygniemy dzisiaj tej sprawy.

  Zabudowa gospodarska wokół dziedzińca pamiętała na pewno czasy Straszewskiego gospodarzącego tu po powstaniu styczniowym. Mury wszystkich obiektów wykonano z białego kamienia wapiennego, konstrukcję dachów – z drewna.

  Budynkiem najstarszym był tutaj niewątpliwie spichlerz o stropie belkowym nagim i białej podłodze na legarach. Pokrycie wysokiego dachu konstrukcji drewnianej stanowiły gonty. Na poddasze prowadziły zewnętrzne schody drewniane. Różnice poziomów terenu i podłogi pokonywała drewniana pochylnia nazywana „bulwarkiem”. W małych otworach okiennych zwracały uwagę zabezpieczenia pionowymi prętami stalowymi, którym osiemnastowieczny zapewne kowal – artysta nie pożałował młota, by dodać ozdobne gałązki.

  Ściany stodoły wykonano tradycyjnie z drewnianych dyli poziomych pomiędzy murowanymi filarami z kamienia. Pokryto ją słomą. Od strony dziedzińca dobudowano do niej niewielką wiatę pod strzechą, pod którą przechowywano drobne narzędzia rolnicze.

Służba
Spichlerz i stodoła, widok od strony dziedzińca.

  Największym budynkiem dziedzińca była dawna owczarnia, w części południowej obejmująca dodatkowo czworaki dla męskiej służby. Nie pełniła już ona funkcji nominalnej. Służyła jako wozownia i magazyn wszelkiego sprzętu wymagającego przechowywania pod dachem. Jej dach drewniany, płaski był kryty papą.

  Identyczne jak owczarni pozostawały rozwiązania techniczne budynku inwentarskiego obejmującego stajnię, oborę i chlewnię. Tak było również w dobudowanej do jego szczytu dawnej kuźni. Nie zachowało się jej kowalskie oprzyrządowanie. Służyła jako magazyn mat i okien inspektowych oraz narzędzi ogrodniczych dla sąsiadującego „ogrodu inspektowego”.

  Pod koniec lat dwudziestych ubiegłego wieku w centralnym punkcie dziedzińca wykopano studnię. Trudno nie poświęcić temu zagadnieniu słów paru, bowiem przez setki lat folwark egzystował bez studni na wzniesieniu Małych Boczkowic. Wodę na potrzeby inwentarza i dworu dowożono beczkowozem ze źródła poniżej wzniesienia, na zachód od wjazdowej alei. Ambaras był wielki, lecz obezwładniało przeświadczenie, że z poziomu dziedzińca dokopanie się do wody przekracza ludzkie siły. Zdeterminowany sędzia Stanisław Kazimierz podjął wreszcie epokową decyzję, by studnię kopać nie bacząc na utrudnienia. Audaces Foruna iuvat - powiedział zgodnie z manierą łacińskich cytatów i – dokopano się do wody, zapuszczono betonowe kręgi i do dzisiaj jest studnia z korbą i wiadrem na łańcuchu. Zmienił się jedynie kierunek jej wału a zatem usytuowanie korby: niegdyś od strony wschodniej, obecnie południowej, jak w zmienionej sytuacji ergonomia każe.

  Dawny dziedziniec pierścieniem otoczyły drzewa. Rozrasta się, zawłaszcza powierzchnię nieokiełznana zieleń.